corobic Dołączył: 2013-03-02 Miasto: Liczba postów: 16 2 marca 2013, 10:53 Nie wiem jak to wszytko opisać. Nie chcę współczucia, żalu chcę oceny kogoś z zewnątrz... może jakiejś rady jak to więc zacznę od tego że jestem z moim X od pięciu lat. On już na początku bardzo dużo przeżył aby być ze mną. (kłopoty z moim byłym) Przez ten czas bardzo go pokochałam, a on mnie. Nie wyobrażamy sobie dalszego życia oddzielenie. Marzę o ślubie z nim i dzieciach, nie chcę innego faceta, on nie chce innej dziewczyny. Chociaż kłutnie są jak w każdym związku, dajemy radę je przetrzymać. Poza tym wiem że mogę mu ufać i ZAWSZE na nim polegać. Kocham go i serce pęka mi teraz w pół. Mam nawet myśli że skoro nie możemy być razem to nie chcę dalej żyć...A więc sytuacja jest taka. Ja mieszkam sama z moją mamą w wielkim domu pod miastem. Tata zmarł gdy miałam 12 lat i od tego czasu dziś mam 23 lata mieszkamy same z mamą która ma lat 60. Na swój wiek dobrze się trzyma ale nie wyobrażam sobie kiedyś jej zostawić tu samej bo wiem że nie poradzi sobie psychicznie jak i finansowo utrzymać tak dużego domu. Czuję że jest to mój obowiązek być z Nią i chcę z Nią być. Nie czuję się do tego zmuszona. Uważam że skoro ona zajmwała się mną i po śmierci taty starała się by nie zabrakło mi niczego to moją powinnością w zgodzie z własnym sumieniem byłoby po ślubie zamieszkać z nią, wspierać. Mieć na oku. Mój tata zawsze chciał żebym została tu w rodzinnym domu z tą myślą wybudował poddasze na którym mogłabym zamieszkać z męzem stworzyc osobne wejście/kuchnie/ mieszkanie. I tu pojawia się problem ponieważ mój X mieszka ze swoimi rodzicami na wsi w piętrowym domu, rodzice mają małe gospodarstwo i też zawsze chcieli aby mój X w przyszłości miał tam mieszkać na drugim piętrze ze swoją żoną. X nie chce słyszeć aby mieszkać kiedyś u mnie, a ja nie dopuszczam myśli by mieszkac u niego w domu z jego rodzicami którzy wiecznie we wszystko się wtrącają, buntują X na swoją stronę... wzbudzili w nim poczucie że musi się nimi zająć i ma tam zamieszkać z nimi chociaż jego rodzice mają dopiero 45 lat, są młodzi zdrowi jest ich dwoje... a moja mama jest sama, nie ma w nikim innym oparcia, do tego 60 lat na karku... Wczoraj po dwóch tydodniach zawieszenia naszego związku stwierdziliśmy że nie ma dla nas żadnego wyjścia... Rozmawialiśmy w aucie do rana... pierwszy raz tak na prawdę zdając sobie sprawę z tego jaka ta sprawa jest poważna. X powiedział mi że już dawno by mi się oświadczył, chciał się ożenić ale wie że nie ma rozstrzygnięcia tej sprawy z domami i to go blokuje.... oboje ryczeliśmy jak woły... do niczego słusznego nie doszliśmy... postanowiliśmy tylko znowu się rozstac i zobaczyć jak życie się bedzie toczyć osobno, co zmieni czas... ale czas nic tu nie zmieni i ja to wiem... serce łamie mi się w pół dlatego że wiem o tym że albo on albo żaden. Choć w życiu już wiele przeżyłam (śmierć taty, a wiec utrata bliskiej osoby) nie wyobrażam sobie stracić JEGO! A on mówi że nie wyobraża sobie życia bezemnie. Zaraz oszaleję... widzę jedyne wyjście... dla mnie życie się kończy i właśnie tego bym chciała... Nigdy nie zgodzę się na mieszkanie z teściami... tymbardziej że mam swój dach nad głową... dom przepisany w testamęcie przez tatę mnie... a w nim 60letnią matkę która potrzebuje opieki. Bardzo go kocham :( a on mówi że kocha mnie... nie wiem co zatem robić... skoro ten problem stoi pomiedzy nami... Uważam że skoro tak bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia bezemnie powinien zgodzić się wiedząc jaka jest sytuacja na zamieszkanie u mnie... on tak nie uważa... Edytowany przez corobic 2 marca 2013, 10:58 Dołączył: 2010-02-23 Miasto: Międzyrzec Podlaski Liczba postów: 4714 2 marca 2013, 11:44 dla mnie to dziwne, niby sie kochacie a sie rozstajecie z takiego powodu. Pierwszy poważny problem,a wy zamaisat jakos dojśc do porozumienia i się jakoś dogadac, to sie poddajecie. To wszystko pokazuje że nie barzo sie kochacie skoro nie mozecie razem pokonać problemu. Po drugie wszystko on musi, wszystko musi byc po Twojej stronie. Dlaczego uważasz że jego siostra powinna sprzedac dom który sobie buduje, to chyba nie jest Twoja sprawa. A ty mówisz że powinna go sprzedać i zamieszkać z rodzicami a Twój X pownien u Ciebie Dołączył: 2006-07-10 Miasto: Brighton Liczba postów: 1054 2 marca 2013, 11:50 ja także uważam, że jeśli na prawdę Cię kocha powinien zrozumieć Twoją sytuacje, bo bez dwóch zdań jesteś w gorszej sytuacji jeśli chodzi o Twoją mame, która jest starszą samotną osobą, na Twoim miejscu też bym chciała mieszkać z nią i on powinien to zrozumieć, ma dwoje rodziców, którzy są jeszcze młodzi...dziwna sprawa moim zdaniem... corobic Dołączył: 2013-03-02 Miasto: Liczba postów: 16 2 marca 2013, 11:55 dla mnie to dziwne, niby sie kochacie a sie rozstajecie z takiego powodu. Pierwszy poważny problem,a wy zamaisat jakos dojśc do porozumienia i się jakoś dogadac, to sie poddajecie. To wszystko pokazuje że nie barzo sie kochacie skoro nie mozecie razem pokonać problemu. Po drugie wszystko on musi, wszystko musi byc po Twojej stronie. Dlaczego uważasz że jego siostra powinna sprzedac dom który sobie buduje, to chyba nie jest Twoja sprawa. A ty mówisz że powinna go sprzedać i zamieszkać z rodzicami a Twój X pownien u Ciebiewłaśnie nie powiedziałam tego... powiedziałam że nikt nie może im nic narzucić... ewelka16 2 marca 2013, 11:57 Smutne. Tak naprawdę ja bym dążyła do tego, aby być szczęśliwa. Swoją drogą, ty masz 23 lata, twój facet ile? Powiedzmy, że też te 23-24 i nadal się rodziców słucha? Chociaż. Co ja gadam. Na wsi są inne reguły. Ja bym się z nim rozstała, mówię Ci to szczerze, znam tyle historii jak to rodzice na wsi rozbijali małżeństwa dzieci... Taka prawda, moherki latają do kościoła, a w domu zięć nie ma prawa głosu, bo mamusia wie lepiej. Przykro mi. Ale ja bym się rozstała. Edytowany przez ewelka16 2 marca 2013, 12:07 Dołączył: 2012-01-08 Miasto: Kraków Liczba postów: 2217 2 marca 2013, 11:58 A według mnie - może to brutalnie zabrzmi - nie kochacie siebie nawzajem tak naprawdę. Gdyby tak było, bylibyście w stanie rzucić wszystko dla siebie. Ty jesteś pod wpływem mamy, on pod wpływem rodziców. Mentalnie jesteście dziećmi. A dzieci nie moga stworzyć stabilnego Wasza miłość była tak wielka, odeszlibyście od obojga rodziców i stworzyli WŁASNY dom. Nie mówię tutaj, że macie porzucić rodziców i odciąć się od własnych korzeni. Ale wystraczy pomoc mamie w finansach (wspominasz, że nie będzie jej stać na utrzymanie wilekiego domu) oraz odwiedzanie swoich rodziców, aby nie czuli się dojrzeć i stworzyć dobry związek trzeba odciąć pępowinę. I Twoją i Twojego partnera. Dołączył: 2012-06-19 Miasto: Katowice Liczba postów: 3656 2 marca 2013, 12:05 nainenz napisał(a):Coś mi tu śmierdzi...skoro tak strasznie Cie kocha, to powinien zamieszkać z Toba. Z tego co piszesz, mama jest sama...ma tylko Ciebie, a jego rodzice są oboje. Miłosć to kompromisy...a on tak normalnie zgodził się na rozstanie...a może wspólna rozmowa z jego im sytuacje...jesli nie zrozumieja to sa bez serca ewelka16 2 marca 2013, 12:09 Bubusia166 napisał(a):A według mnie - może to brutalnie zabrzmi - nie kochacie siebie nawzajem tak naprawdę. Gdyby tak było, bylibyście w stanie rzucić wszystko dla siebie. Ty jesteś pod wpływem mamy, on pod wpływem rodziców. Mentalnie jesteście dziećmi. A dzieci nie moga stworzyć stabilnego Wasza miłość była tak wielka, odeszlibyście od obojga rodziców i stworzyli WŁASNY dom. Nie mówię tutaj, że macie porzucić rodziców i odciąć się od własnych korzeni. Ale wystraczy pomoc mamie w finansach (wspominasz, że nie będzie jej stać na utrzymanie wilekiego domu) oraz odwiedzanie swoich rodziców, aby nie czuli się dojrzeć i stworzyć dobry związek trzeba odciąć pępowinę. I Twoją i Twojego na wsi inaczej się żyje. Uwierzcie. Rodzice tak manipulują dziećmi, rozbijają związki. To nie to, co w miastach. Tam jest inna mentalność. Wiem co mówię, sama byłam "w środku" takiej rodzinki ze wsi. Byłam w związku z chłopakiem ze wsi, a jak z nim zerwałam, to nawet nie chce sobie przypominać, co było. Rodziny tam się wspierają, co oznacza tyle, że po zerwaniu dostałam masę dziwnych telefonów, gróźb, po prostu taka tam jest mentalność... Dołączył: 2012-10-30 Miasto: Wrocław Liczba postów: 316 2 marca 2013, 12:09 Mama nie utrzyma sama tak wielkiego domu? to niech go sprzeda i kupi sobie mieszkanko w którym będziecie ją bardzo często odwiedzać i pomagać. Nie radziłabym też mieszkać u teściów. Najlepiej na swoim, nikt się Wam nie będzie wtrącał. chunky 2 marca 2013, 12:11 haneczka19011988 napisał(a):moim zadaniem rodzice zyc wiecznie nie beda a ty zostawisz partnera na cale zycie przez nich mama ma 60 lat młoda jego rodzice sobie poradza najlepiej wynajmijcie razem gdzie indziej na jakies 5 lat a potem zdecydujecie co dalej mysle ze do twojej mamyProblemem nie jest tu gdzie zamieszkac tylko ze on nie chce odejsc od rodzicow, wiec na wynajecie czegos tez sie nie zgodzi. Zreszta jak ona cos wynajmie z nim i tak bedzie musiala pomagac fiansowo mamie bo przeciez napisala ze mama nie dalaby rady utrzymac tak duzego domu sama. Jestes jeszcze mloda, teraz wydaje sie ze to wielka milosc, ale co to za milosc skoro on nawet nie potrafi zrozumiec w jak ciezkiej sytuacji jestes. Moja mama ma 57 lat i nigdy nie pozwolilabym jej zostac samej. Jego rodzice sa mlodzi, maja siebie i jeszcze corke , ktora bedzie mieszkala bliziutko wiec sa strasznymi egoistami starajac sie na sile zatrzymac Twojego chlopaka. W tej sytuacji powinno sie wybrac mniejsze zlo a ewidentnie widac ze on nie potrafi tego przeanalizowac, po co Ci taki maminsynek, ktory jak marionetka jest sterowany przez swoich rodzicow? Poczekaj na prawdziwego, dojrzalego faceta, ktory nie bedzie sie bal Toba "zaopiekowac" Edytowany przez chunky 2 marca 2013, 12:12 chunky 2 marca 2013, 12:15 jooogusia napisał(a):Mama nie utrzyma sama tak wielkiego domu? to niech go sprzeda i kupi sobie mieszkanko w którym będziecie ją bardzo często odwiedzać i pomagać. Nie radziłabym też mieszkać u teściów. Najlepiej na swoim, nikt się Wam nie będzie wtrącał. A ty bys sprzedala dom, ktory ma dla Ciebie az tak wielka wartosc sentymentalna?? Nie jest ona tutaj w podbramkowej sytuacji aby decydowac sie na taki krok, a zreszta gdzie na wsi sa bloki z mieszkaniami??
23-01-2010, 17:40. raven20071988. Początkujący. Posty: 9. RE: związek między kuzynostwem. czy chodzi o ten art. Art. 201. Kto dopuszcza się obcowania płciowego w stosunku do wstępnego, zstępnego, przysposobionego, przysposabiającego, brata lub siostry, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Z historycznego punktu widzenia małżeństwo i związki monogamiczne były zawsze czymś bardzo sensownym. Uzasadniała je przede wszystkim wspólna opieka nad dziećmi – powód dla wielu osób jak najbardziej zrozumiały także dzisiaj. Przez stulecia małżeństwo było społeczną koniecznością, bez której ani kobiety, ani mężczyźni nie mogliby przeżyć, a bycie tak zwanym singlem wydawało się czymś moralnie i społecznie podejrzanym. W wyższych warstwach społeczeństwa małżeństwo dodatkowo musiało spełniać pewne finansowe i polityczne kryteria. Dopiero moje pokolenie, które bardzo często żyło często bez państwowego zaświadczenia lub kościelnego błogosławieństwa, otworzyło drzwi do partnerstwa zbudowanego na uczuciach i dążącego do równości między kobietą i mężczyzną. Od tej pory nasze związki muszą mieć albo sens emocjonalny, albo spełniać potrzebę bliskości, dialogu i empatii obojga partnerów, a także zaspokajać głęboko zakorzenione pragnienie bycia prawdziwie zauważonym i docenionym. Uwaga! Reklama do czytania Cud rodzicielstwa Piękna i mądra książka o istocie życia – rodzicielstwie. Mniej więcej połowa dzisiejszych małżeństw rozpada się w ciągu pierwszych pięciu lat od ślubu. W reakcji na te deprymujące liczby wiele kobiet i mężczyzn próbuje przekonywać siebie nawzajem, że dla dobra dzieci należy przetrwać trudne czasy i wytrzymać emocjonalną samotność. Mimo że dobro dzieci to jak najbardziej dobry powód, wątpię jednak, że jest w stanie zmniejszyć liczbę rozwodów. Moralna presja społeczeństwa może najwyżej odwlec rozpad związku w czasie. Podczas całej aktywności zawodowej spotkałem tylko kilka par, które nie walczyły do końca. Zazwyczaj ludzie wykorzystują wszystkie środki i każdy dobry powód, aby zapobiec emocjonalnym i egzystencjalnym kosztom rozstania. Z drugiej strony niemal wszyscy bez wyjątku wystawiają sobie ten sam rachunek: ,,Funkcjonujemy dobrze jako rodzina, ale jako para zgubiliśmy gdzieś bliskość i namiętność. Jesteśmy widzami w swoim własnym życiu. Prawie nie spędzamy ze sobą czasu we dwoje. Bez przerwy kłócimy się o drobiazgi’’. Bliski emocjonalny związek to źródło rozwoju W terapii rodzinnej zawsze opieramy się na pewnej zasadzie. Ta zasad brzmi: bliski emocjonalny związek to szczególne źródło psychospołecznego rozwoju – z jednej strony, mobilizuje nas do rozwoju osobistego, a z drugiej wzbogaca nasze relacje rodzinne. Mówiąc o rozwoju osobistym, mam na myśli zastępowanie wzorców zachowania i myślenia, które odziedziczyliśmy po swoim domu rodzinnym, przez inne, nowe, bardziej dostosowane do naszego obecnego życia i relacji. Wzorce, które wynieśliśmy z domu, były albo wynikiem naśladowania rodziców, albo strategiami przetrwania, które pomagały nam jak najlepiej dopasować się do zwyczajów i wartości panujących w rodzinie. Gdy dorastamy i wchodzimy w nowe relacje, często odkrywamy, że część tych strategii nie służy ani naszym potrzebom, ani potrzebom ludzi nam bliskich Idea relacji jako źródła rozwoju zawiera w sobie myśl, że każdy powinien przejść przez proces dojrzewania, który umożliwia stopniowe stawanie się takim człowiekiem, jakim naprawdę jest, i rozwinięcie w sobie całkowitej odpowiedzialności za siebie. Jednocześnie powinniśmy dążyć do tego, aby nasz sposób bycia był doświadczany przez bliskich jako życzliwy i powodowany miłością. Jeśli naprawdę kroczymy tą drogą, możemy być poza tym tak autentyczni, jak tylko potrafimy. Jest to zresztą głównym warunkiem prawdziwej obecności w relacji. Mając nieco szczęścia oraz sporo miłości ze strony partnera i dzieci, mamy szansę rosnąć wraz z naszymi celami i wnosić swój wkład w dobro rodziny, przyjaciół, miejsca pracy czy społeczeństwa. To znaczy, że mamy szansę wykorzystać cały swój potencjał. Partnerstwo oparte na miłości to także wymarzone pole do doskonalenia umiejętności rozmowy i komunikacji. Potrzebujemy tych wszystkich naszych konfliktów i kryzysów wytwarzających tarcie, bo stan idealnej harmonii nie jest rozwijający. Musimy doświadczać własnych granic, aby móc rosnąć dalej. Nauka poprzez konflikty, dialog, obserwację i zabawę zawsze była czymś normalnym w związkach. W ten sposób uruchamiały się procesy dojrzewania nawet w czasach, gdy jednolity i niezmienny profil osobowościowy stanowił jeszcze ideał mężczyzny. Różnica polega na tym, że dzisiaj możemy takimi procesami sterować świadomie. Psychoterapeuci namawiają partnerów, żeby uświadamiali sobie własne destrukcyjne wzorce zachowania, i wspierali swoją przemianę, zamiast ją wymuszać na partnerze lub piętnować jego błędy. I jeśli jakaś relacja zaczyna przypominać trzecią wojnę światową, z pewnością warto skorzystać z pomocy terapeuty. Interesujące, że nasze starania o dobry związek zawsze wypływają z pewnej bardzo głęboko zakorzenionej potrzeby, aby być dobrym i przydatnym dla osób, które kochamy. Jak długo nasze uczucia miłości są widzialne i słyszalne, i jak długo wciąż wymieniamy się doświadczeniami i pracujemy wspólnie nad sobą, tak długo tylko jedna rzecz ma sens: cieszyć się tym, że wzajemna miłość przynosi nam poczucie harmonii z samym sobą. Być może pierwszy raz w naszym życiu. Często po sześciu czy ośmiu latach obie strony doświadczają frustracji własnym zachowaniem lub zachowaniem partnera czy partnerki. W większości wypadków ten proces kończy się kryzysem związku – i jest to czas, kiedy MY rozdziela się na JA I TY. Zaczynamy wtedy wyraźniej widzieć drugą stronę i bardziej świadomie pracować nad sobą. Ludzie to istoty niezwykle skomplikowane! Nie możemy zmienić się tylko dlatego, że mamy na to ochotę. Rozwój osobisty zależy w dużej mierze od odpowiedniego punktu w czasie, jakości naszych relacji z innymi ludźmi oraz od tego, gdzie znajduje się punkt ciężkości naszych zainteresowań. Tam, gdzie nie ma szansy na przemianę, trzeba nauczyć się akceptować siebie nawzajem takimi, jacy jesteśmy – i doceniać siebie takimi, jacy jesteśmy. W gruncie rzeczy nikt nie jest w stanie zmienić nikogo. Zresztą sami także nigdy nie będziemy perfekcyjni. Uwaga! Reklama do czytania Uwaga! Złość Jak zapanować nad reakcją na złość? Życie seksualne rodziców Zacznij świadomie budować swoją relację z partnerem Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli Jednak kilka prostych reguł może nam pomóc w zainicjowaniu procesu przemiany i dojrzewania: Reguła nr 1. Nigdy nie wymagajmy od partnera lub partnerki, żeby się dla nas zmienili albo rozwijali. Gdy nie jesteśmy szczęśliwi w związku, powinniśmy pracować tylko nad sobą i nad zmianą własnego zachowania – jedynie w ten sposób możemy zainspirować bliską osobę do procesu własnej zmiany. Być może efekt nie zawsze będzie odpowiadał naszym wyobrażeniom, ale przynajmniej przyczyni się w jakiś sposób do utrzymania dynamiki związku. Reguła nr 2. Powinniśmy pytać naszego partnera lub partnerkę, jak możemy ich wspierać w procesie przemiany i dojrzewania, i w miarę możliwości udzielać swojej pomocy. Reguła nr 3. Każdy z nas może zmienić się tylko wtedy, kiedy czuje się akceptowany i kochany taki, jaki jest. I kiedy sam siebie akceptuje. Miłość i akceptacja to główne warunki wszelkiej przemiany i rozwoju. Jeśli uda nam się przyjąć i uznać taki sens i cel życia w rodzinie, wtedy będziemy w stanie eliminować najbardziej destrukcyjne elementy naszej osobowości. A także uniknąć izolacji, która prowadzi do zupełnego skostnienia.
Od dawna noszę się z zamiarem napisania pewnego listu. I miałby to być list skierowany do wszystkich normalnie myślących Polaków. Bo przez te osiem lat mojej działalności najbardziej szokuje mnie taka myśl, że nie ma w tej chwili na horyzoncie tak ważnej sprawy, która byłaby w stanie zjednoczyć.., nie, nie cały naród, ale chociażby tę jego część, która ma pokonać PiS.
Kiedy przywiązanie do rodziny zmienia się w uciążliwą zależność i całkowite oddanie? Jak wybrać pomiędzy współmałżonkiem a rodziną pochodzenia? Co jeśli rodzina jest dla niego ważniejsza ode mnie? Poznajcie odpowiedzi na te pytania. Pytanie od czytelniczki Jak uświadomić mężowi, że jest za bardzo przywiązany do rodziny i rzuca wszystko i lata na ich posyłki, gdy sobie tego zażyczą. Czasami tracę wiarę w to, że jestem numerem jeden. Jak uświadomić mężowi? Pytasz o to, co zrobić, żeby mąż stał się świadomy zbyt intensywnego przywiązania do rodziny. Rozumiem, że jest to dla Ciebie trudne i chciałabyś, żeby zmienił swoje zachowanie. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy możesz cokolwiek zrobić w kwestii „uświadomienia”. Chcesz go przekonywać? Pokazywać mu przykłady? Udowadniać? Co miałoby na celu owo „uświadamianie”? Warto najpierw zastanowić się nad tym, jakiego efektu oczekujesz, czy jest on możliwy i czy zależy od Ciebie. Jeżeli rozmowa prowadząca do uświadomienia niczego nie przynosi, pomyśl, czy zamiast tego nie chciałabyś opowiedzieć mu o swoich emocjach? jak się czujesz, kiedy go potrzebujesz, ale on wybiera swoją rodzinę? przykład: Jest mi smutno / ciężko / trudno, kiedy ignorujesz moje potrzeby kosztem spełniania potrzeb Twojej rodziny ALBO Czuję się niezauważona / nieważna / samotna, kiedy kolejny raz do nich jedziesz i nie spędzasz czasu ze jakich sytuacjach nie czujesz się numerem jeden i dlaczego?przykład: Kiedy dwa weekendy pod rząd jesteś u swojej rodziny, czuję, że nie jestem dla Ciebie numerem jeden. Brakuje mi więcej wspólnego wolnego czasu ALBO Mam wrażenie, że Twoja rodzina jest dla Ciebie najważniejsza. Jak Ty to widzisz?jak chciałabyś, żeby Twój mąż dzielił czas między jego rodzinę a Ciebie?przykład: Chciałabym, żebyśmy wspólnie uzgadniali plany z uwzględnieniem czasu dla Twojej rodziny i dla nas ALBO Czy możemy porozmawiać o granicach względem Twojej i mojej rodziny? Chciałabym to przegadać na nowo i porozmawiać o tym, jak się w tym czujemy. Wiem, że to trudne, ale spróbuj nie oceniać i nie komentować jego zachowania. Jeśli możesz, to bardziej skup się na emocjach, które przeżywasz. Może w takiej rozmowie odkryjesz coś nowego o sobie? Rodzina pochodzenia czy własna rodzina jako numer jeden? To pytanie, które często nas dotyka, kiedy zakładamy własną rodzinę. Sama piszesz, że tracisz wiarę w to, że jesteś numerem jeden. Nieraz w nowej sytuacji życiowej zastanawiamy się: czy jestem bardziej mężem / żoną czy synem / córką? Jak dbać o relację z rodzicami i o relację ze współmałżonkiem równocześnie? Czy trzeba dokonać jednego ostatecznego wyboru? W moim odczuciu warto dokonać wyboru, który nie wyklucza żadnej ze stron, ale określa priorytety i granice na dany czas. No bo czy to, że kochamy współmałżonka i nasze dzieci oznacza, że nie kochamy swoich rodziców? Nie, to oznacza, że kochamy ich inaczej i chcemy im poświęcać różną ilość czasu i uwagi. Przykładowo, kiedy choruje jeden z naszych rodziców, a drugi nie może się nim zająć, potrzebujemy tak zorganizować się w rodzinie, żeby rozplanować opiekę. Albo kiedy w naszej rodzinie pojawia się dziecko, możemy potrzebować pomocy ze strony rodziców (dziadków). Jednak na co dzień będzie sporo takich momentów, kiedy każdy będzie zajmować się swoim życiem, swoją rodziną i swoimi sprawami. Czy rozmawialiście o tym, jakie macie do tego podejście? Czy przegadaliście granice, które są ważne dla Waszej rodziny? Jak możecie pogodzić różnice w podejściach tak, żeby jedna strona nie czuła się zraniona? To mogą być rozmowy, do których będziecie wracać, zależnie od sytuacji w jakiej znajdziecie się Wy i Wasze rodziny. Chcę być numerem jeden. Jak to zrobić? Mogłabym napisać tutaj tylko jedno zdanie: to nie Twoje zadanie, ale jeszcze coś dopiszę. Kiedy przeczytałam, że czasem tracisz wiarę w to, że jesteś numerem jeden, pomyślałam, że z tego zdania woła wielka tęsknota za miłością. Za byciem zauważoną, usłyszaną, pokochaną. Cieszę się, że widzisz ją w sobie i że chcesz ją nazywać i komunikować swoje potrzeby. Na koniec chcę Cię zachęcić do refleksji nad kilkoma pytaniami. Co dla Ciebie znaczy bycie numerem jeden? Czego konkretnie oczekujesz po takim wyborze? Czy był już Twoim życiu ktoś (z rodziny, przyjaciół, poprzedniego związku), kto zawiódł Twoje oczekiwania w tej kwestii? Jeśli tak, to jak to wspominasz? Czy Twój mąż jest dla Ciebie numerem jeden? Czy wiesz, jakie on ma oczekiwania po takim wyborze? Spróbuj zastanowić się nad tym, czy te pytania coś w Tobie poruszają. Jeśli wszystkie powyższe punkty nie pomogą, zachęcam Cię, udaj się do specjalisty, który profesjonalnie Ci pomoże. To nic złego. P. S. Zapytałam Was na instagramie o to, co poradzilibyście w takiej sytuacji. Padły poniższe odpowiedzi: Powiedzieć wprost o swoich odczuciach: mam wrażenie, że jestem mniej ważna dla Ciebie i sprawia mi to przykrość. Podać przykłady, kiedy czuję się mniej powiedzieć wprost, ale to trudny wprost: teraz masz własną rodzinę, za którą jesteś odpowiedzialny. Dołącz do nas i wesprzyj nasz projekt Jesteśmy z Wami w ramach projektu „Wybieramy miłość” już 4 lata i wspieramy Was w tworzeniu dobrych, głębokich i satysfakcjonujących związków. To dzięki Wam poruszamy wiele wartościowych i ważnych tematów i chcemy robić to dalej. Wielokrotnie otrzymywaliśmy od Was pełne wdzięczności słowa. Chcemy, żeby nasza działalność była coraz szersza i coraz bardziej regularna, dlatego zapraszamy Was do wsparcia naszego rozwoju. W podziękowaniu za pomoc mamy dla Was prezenty, „Małe miłości”. Przeczytaj poprzednie teksty z cyklu Zapytaj nas o miłość: #1 Jak pozbyć się lęku, że po ślubie mąż przestanie się o mnie starać?#2 Ja chcę ślub za pół roku, on za półtora. Jak się dogadać?#3 Na jakie komplementy czekają mężczyźni?#4 Mam wiele wątpliwości, jak je oswoić?#5 Czy po ślubie wszystko trzeba robić razem?#6 Kiedy zrezygnować ze związku?#7 Po jakim czasie się zaręczyć?#8 Mój chłopak choruje na depresję. Co teraz?#9 Co jeśli nigdy nie znajdę Tego Jedynego?#10 Seks a wojna. Jak dbać o bliskość? Zapytaj nas o miłość Co jakiś czas dostajemy pytania na maila: „co zrobić, jeśli…”, „jak sobie poradzić…”, „może coś nam doradzicie…”. Bardzo chętnie na nie odpowiadamy, ale chcemy stworzyć dla Was taką przestrzeń, w której będziecie mogli nam zadawać pytania, a my będziemy mogli odpowiadać na nie wpisem na blogu. Zachowujemy pełną anonimowość pytań. Może Twoje pytanie dzieli więcej osób i nasza odpowiedź im pomoże? Nie wahaj się, napisz do nas już teraz na kontakt@ Nie zapomnij być na bieżąco: obserwuj nas na Instagramie, Youtubie i Facebooku oraz dołącz do grupy.
Mówiąc metaforycznie, nie możemy pozwolić na to, aby ktoś utonął tam, gdzie nas uratowano.”. – Louise Penny. „Teraz pomaganie jest modne, kiedyś nie było modne, było oczywiste.”. – Bogusław Linda. „Jeśli choć jedną dobrą myśl, wniosłeś do czyjegoś umysłu, jedno dobre uczucie zaszczepił ś, czyjeś serce, jedną
corobic Dołączył: 2013-03-02 Miasto: Liczba postów: 16 2 marca 2013, 10:53 Nie wiem jak to wszytko opisać. Nie chcę współczucia, żalu chcę oceny kogoś z zewnątrz... może jakiejś rady jak to więc zacznę od tego że jestem z moim X od pięciu lat. On już na początku bardzo dużo przeżył aby być ze mną. (kłopoty z moim byłym) Przez ten czas bardzo go pokochałam, a on mnie. Nie wyobrażamy sobie dalszego życia oddzielenie. Marzę o ślubie z nim i dzieciach, nie chcę innego faceta, on nie chce innej dziewczyny. Chociaż kłutnie są jak w każdym związku, dajemy radę je przetrzymać. Poza tym wiem że mogę mu ufać i ZAWSZE na nim polegać. Kocham go i serce pęka mi teraz w pół. Mam nawet myśli że skoro nie możemy być razem to nie chcę dalej żyć...A więc sytuacja jest taka. Ja mieszkam sama z moją mamą w wielkim domu pod miastem. Tata zmarł gdy miałam 12 lat i od tego czasu dziś mam 23 lata mieszkamy same z mamą która ma lat 60. Na swój wiek dobrze się trzyma ale nie wyobrażam sobie kiedyś jej zostawić tu samej bo wiem że nie poradzi sobie psychicznie jak i finansowo utrzymać tak dużego domu. Czuję że jest to mój obowiązek być z Nią i chcę z Nią być. Nie czuję się do tego zmuszona. Uważam że skoro ona zajmwała się mną i po śmierci taty starała się by nie zabrakło mi niczego to moją powinnością w zgodzie z własnym sumieniem byłoby po ślubie zamieszkać z nią, wspierać. Mieć na oku. Mój tata zawsze chciał żebym została tu w rodzinnym domu z tą myślą wybudował poddasze na którym mogłabym zamieszkać z męzem stworzyc osobne wejście/kuchnie/ mieszkanie. I tu pojawia się problem ponieważ mój X mieszka ze swoimi rodzicami na wsi w piętrowym domu, rodzice mają małe gospodarstwo i też zawsze chcieli aby mój X w przyszłości miał tam mieszkać na drugim piętrze ze swoją żoną. X nie chce słyszeć aby mieszkać kiedyś u mnie, a ja nie dopuszczam myśli by mieszkac u niego w domu z jego rodzicami którzy wiecznie we wszystko się wtrącają, buntują X na swoją stronę... wzbudzili w nim poczucie że musi się nimi zająć i ma tam zamieszkać z nimi chociaż jego rodzice mają dopiero 45 lat, są młodzi zdrowi jest ich dwoje... a moja mama jest sama, nie ma w nikim innym oparcia, do tego 60 lat na karku... Wczoraj po dwóch tydodniach zawieszenia naszego związku stwierdziliśmy że nie ma dla nas żadnego wyjścia... Rozmawialiśmy w aucie do rana... pierwszy raz tak na prawdę zdając sobie sprawę z tego jaka ta sprawa jest poważna. X powiedział mi że już dawno by mi się oświadczył, chciał się ożenić ale wie że nie ma rozstrzygnięcia tej sprawy z domami i to go blokuje.... oboje ryczeliśmy jak woły... do niczego słusznego nie doszliśmy... postanowiliśmy tylko znowu się rozstac i zobaczyć jak życie się bedzie toczyć osobno, co zmieni czas... ale czas nic tu nie zmieni i ja to wiem... serce łamie mi się w pół dlatego że wiem o tym że albo on albo żaden. Choć w życiu już wiele przeżyłam (śmierć taty, a wiec utrata bliskiej osoby) nie wyobrażam sobie stracić JEGO! A on mówi że nie wyobraża sobie życia bezemnie. Zaraz oszaleję... widzę jedyne wyjście... dla mnie życie się kończy i właśnie tego bym chciała... Nigdy nie zgodzę się na mieszkanie z teściami... tymbardziej że mam swój dach nad głową... dom przepisany w testamęcie przez tatę mnie... a w nim 60letnią matkę która potrzebuje opieki. Bardzo go kocham :( a on mówi że kocha mnie... nie wiem co zatem robić... skoro ten problem stoi pomiedzy nami... Uważam że skoro tak bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia bezemnie powinien zgodzić się wiedząc jaka jest sytuacja na zamieszkanie u mnie... on tak nie uważa... Edytowany przez corobic 2 marca 2013, 10:58 Cookie89 2 marca 2013, 13:55 Bubusia166 napisał(a):A według mnie - może to brutalnie zabrzmi - nie kochacie siebie nawzajem tak naprawdę. Gdyby tak było, bylibyście w stanie rzucić wszystko dla siebie. Ty jesteś pod wpływem mamy, on pod wpływem rodziców. Mentalnie jesteście dziećmi. A dzieci nie moga stworzyć stabilnego Wasza miłość była tak wielka, odeszlibyście od obojga rodziców i stworzyli WŁASNY dom. Nie mówię tutaj, że macie porzucić rodziców i odciąć się od własnych korzeni. Ale wystraczy pomoc mamie w finansach (wspominasz, że nie będzie jej stać na utrzymanie wilekiego domu) oraz odwiedzanie swoich rodziców, aby nie czuli się dojrzeć i stworzyć dobry związek trzeba odciąć pępowinę. I Twoją i Twojego i z tym sie zgadzam Ja też się z tym zgadzam i zupełnie nie rozumiem jak na podstawie bardzo stronniczej wypowiedzi dziewczyny o rodzicach chłopaka, już sobie wyrobiłyście o nich opinię. Moim zdaniem dziewczyna też jest uzależniona od mamy, może i mama wprost nie mówi, że ma z nią zostać, może mówi nawet inaczej ale jak można swoje życie podporządkować mamie? Można zamieszkać niedaleko i odwiedzać - oczywiście! Ale bez przesady - młode małżeństwo mieszkające z rodzicami? A kiedy czas na bycie razem, we dwoje? Najpierw rodzice, potem dzieci. I jakoś osobne wejścia mnie zupełnie nie przekonują. Moim zdaniem 60 lat w dzisiejszych czasach to nie jest wiek starczy - człowiek w tym wieku jest jeszcze całkiem żwawy i potrafi sam sobie poradzić. Nie uważam, że tylko chłopak powinien iść na kompromis... bo co to za kompromis? Dołączył: 2011-01-23 Miasto: Biały Bór Liczba postów: 3878 2 marca 2013, 13:56 Jak dla mnie to on nie dojrzał do roli męża i ojca bo mysli, że tupnięciem nóżką zmusi Cię do zmiany zdania sam nie poczuwając się do tego by postawić się na Twoim miejscu. I jeszcze chcę Cię zmanipulować mówiąc, że już dawno by się oświadczył i ożenił gdybyś zmieniła zdanie. Jak dla mnie ten człowiek jest nie poważny i szkoda na niego życia marnować! Dołączył: 2012-05-23 Miasto: Malediwy Liczba postów: 4553 2 marca 2013, 13:57 rodzice nie beda zyc wiecznie, ani Twoja mama ani jego rodzice mimo, ze dzis sa jeszcze mlodzi. Nie powinniscie podporzadkowac Waszego zycia rodzicom a tak sie dzieje. Oboje jestescie uparci. Wymagasz od niego aby sie do Ciebie wprowadzil, nie rozumiejac, ze nim kieruja takie pobodki jak i Toba. Skoro Wasi rodzice i ich domy sa dla was wazniejsze to faktycznie ten zwiazek nie ma przyszlosci. Dołączył: 2012-10-22 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1857 2 marca 2013, 13:57 Matyliano napisał(a):Bubusia166 napisał(a):A według mnie - może to brutalnie zabrzmi - nie kochacie siebie nawzajem tak naprawdę. Gdyby tak było, bylibyście w stanie rzucić wszystko dla siebie. Ty jesteś pod wpływem mamy, on pod wpływem rodziców. Mentalnie jesteście dziećmi. A dzieci nie moga stworzyć stabilnego Wasza miłość była tak wielka, odeszlibyście od obojga rodziców i stworzyli WŁASNY dom. Nie mówię tutaj, że macie porzucić rodziców i odciąć się od własnych korzeni. Ale wystraczy pomoc mamie w finansach (wspominasz, że nie będzie jej stać na utrzymanie wilekiego domu) oraz odwiedzanie swoich rodziców, aby nie czuli się dojrzeć i stworzyć dobry związek trzeba odciąć pępowinę. I Twoją i Twojego i z tym sie zgadzam Też się zgadzam. Argumenty typu "dusza taty jest zaklęta w tym domu" nie miałyby znaczenia, gdybyś naprawdę kochała swojego chłopaka i chciała stworzyć z nim rodzinę. On też, gdyby kochał Cie najbardziej na świecie, nie kazałby Ci tego robić lub poszedłby na kompromis. Martwe przedmioty, jakkolwiek nie byłyby uważane i kochane, są tylko martwymi przedmiotami. Nie można przedkładać domu ponad człowieka, którego się kocha. No, chyba że się tylko myśli, że się go kocha. Myślałam po tytule, że to naprawdę jakaś straszna sytuacja. A to jest sytuacja, z którą stawia czoło pewnie z połowa par w tym kraju. Dołączył: 2010-05-27 Miasto: Paralia Liczba postów: 2969 2 marca 2013, 13:59 Są dwa potencjalne domy i para się rozstaje tylko przez to, że nie mogą dojść do porozumienia w którym zamieszkać... czy tylko mi się wydaje to dziwne? Ludzie nie mają za co sobie mieszkania wynająć i jakoś się nie rozchodzą z tego powodu...Ale do rzeczy... ja uważam, że jeżeli już musicie mieszkać z czyimiś rodzicami to powinniście zamieszkać u Ciebie i Twój facet powinien przyjąć Twoje racje bo są to dość poważne argumenty. Może powinniście się zastanowić czemu decyzja o rozstaniu przychodzi Wam łatwiej niż jakiś kompromis... Gratiss 2 marca 2013, 14:20 wiesz co? jestem matką i mam dzieci w Waszym wieku. Nigdy bym swoim dzieciom nie zrobiła tego, co robią Wam rodzice. To że mama jest sama, to jej wybór a nie Twój. Mogła się z kimś związać a nie uwiązywać Ciebie do końca życia. Ja też jestem sama ( akurat mam partnera, nie mieszka ze mną) i nigdy bym nie dała do zrozumienia dzieciom, że mają ze mną mieszkać, bo dom, bo mieszkania, bo ja sama. To egoizm rodziców. Ucieknijcie a oni niech sobie radzą jak chcą, a z czasem muszą się do Was dostosować. Dołączył: 2012-06-08 Miasto: Saint Petersburg Liczba postów: 1164 2 marca 2013, 14:27 Piszesz ze jesli Cie kocha to powinien mieszkac z Toba ale tak samo to dziala w druga strone ;// Dla mnie to chore bo sadze ze kiedy dziecko dorosleje ,zakochuje sie i chce sie pobrac to tworzy swoja nowa rodzine , moim zdaniem nie powinniscie mieszkac ani u Ciebie ani u jego tylko wyjsc na swoje jak normalni dorosli ludzie .. a mamie mozesz pomagac finansowo przeciez jesli twierdzisz ,ze sobie nie poradzi ,odwiedzac tez sie mozecie przeciez .. 60 lat to nie tak duzo ,nie przesadzaj .. ja mieszkam z dziadkami ( 71 i 73 lata ) i nie maja z tym problemu ze wyjezdzam na studia do innego kraju ,trzymaja sie swietnie i sa szczesliwi kiedy ja jestem szczesliwa .. ostatecznie mozecie tez pokombinowac zeby np sprzedac Twoj dom ,On wezmie kredyt i kupicie na wspolke swoj wlasny do ktorego bedziecie mogli zabrac Twoja mame i bedziesz mogla sie nia opiekowac .. wtedy pojdziecie oboje na kompromis bo to co robicie jest dziwne .. uzalezniacie bycie ze soba od rodzin ;/// Dla mnie moja rodzina tez jest wazna i sadze ze przezylam nawet wiecej niz Ty heh , mam 19 lat a mam za soba smierc Ojca , smierc siostry z ktora bylam bardzo zzyta , zwiazek z narkomanem ,chorobe mojego aktualnego chlopaka w ktorej lezal przez 3 miesiace pod respiratorem i nie wiadomo bylo czy przezyje .. ale tez nie o to tu chodzi by sie licytowac kto wiecej przezyl .. nie chce Cie krytykowac i nie bede ale powiem Ci jak ja to widze : rodzina jest bardzo wazna ale w momencie gdy sie spotyka milosc swojego zycia to staje sie Ona najwazniejsza przynajmniej ja tak mam ..nigdy nie odmowila bym pomocy swoim dziadkom ,ktorzy po smierci mojego Ojca ( mialam 14 lat , moje siostry 15 i 16 a braciszek 2 latka ) zajęli sie mna i moim rodzeństwem i ktorzy sa aktualnie w rozsypce emocjonalnej po smierci najstarszej siostry ( miala niespełna 20 lat ) ktora zmarla 5 miesiecy temu ale nigdy nie pozwolilabym na to aby stawali mi Oni na drodze do szczescia z moim ukochanym z ktorym jestem 2 lata ale mam wrazenie ze jestesmy razem od zawsze .. Na Twoim miejscu szukalabym rozwiazania posredniego ale nie masz prawa rządać od niego zeby Ci ulegl i bylo tak jak Ty chcesz bo rownie dobrze On moze robic tak samo i wtedy robi sie bagno ... 5 lat razem to musi byc milosc i nie warto z niej rezygnowac bo wybacz mi moze zbyt brutalna szczerosc ale rodzina wam poumiera i zostaniecie sami myslac dokonca zycia jakby to bylo z ta osoba ,gdzie jest i co teraz robi ... musicie isc na kompromis i mysle ze wasze wlasne mieszkanie u zadnego z was bedzie rozwiazaniem , sadze ze jak facet Cie kocha to nie bedzie mial nic przeciwko jesli Twoja mama zamieszka z wami ze wzgledu na Twoja sytuacje o ile oczywiscie nie bedzie mieszala sie w wasz zwiazek .. Dołączył: 2012-01-29 Miasto: Dublin Liczba postów: 678 2 marca 2013, 14:32 Miłość wymaga poświęcenia, a on przepraszam ale zdaje się kochać bardziej siebie niz Ciebie, bo Jego rodzina i jego potrzeby są na tyle ogromne, że konkurują z Tobą. Niestety obiektywnie rzecz ujmując to powinniście zamieszkać z Twoją Mamą, obiektywnie. Nie rozumiem jego uporu, a to, że miał inne wyobrażenie, lub jego rodzina...cóż jeżeli dla swojego wyobrażenia jest w stanie zrezygnować z miłosci, to znaczy, że z jego strony to nigdy nie była prawdziwa miłość. Dołączył: 2009-01-23 Miasto: Gdzieś Tam Liczba postów: 2740 2 marca 2013, 14:39 po pierwsze przestań robić z matki staruszkę bo to żałosne...60 lat to nie starzec, ja mam starszych rodziców, a liczę że jeszcze mi pomogą kiedyś przy wnukach. Tusk każe pracować do 67 lat więc się ma młodych rodziców, więc spokojnie dadzą sobie radę we dwoje. Na dzień dzisiejszy jest tylko jedno zamieszkać sami!!! w mieszkaniu w np. kawalerce i zobaczyć co będzie dalej. To jedyne znać co wymyśleliście. Dołączył: 2012-10-13 Miasto: Wyspa Marzeń Liczba postów: 702 2 marca 2013, 14:50 Nie napisałaś o b. ważnej rzeczy: kim z zawodu jest Twój chłopak? Jeśli jest rolnikiem i jego praca, to gospodarowanie u jego rodziców, a Wy z Mamą macie jedynie dom pod miastem bez gospodarstwa, to nie bardzo mógłby przenieść się do Was. Trudno Ci także przenieść się do domu chłopaka, bo nie jesteś tam akceptowana. Czy jedynym powodem braku ich akceptacji dla Ciebie jest wyciąganie syna z domu i z gospodarstwa, co burzy ich plany życiowe, czy może też kwestie majątkowe (nie wnosisz kapitału w posagu, który jest potrzebny, aby z gospodarstwa utrzymało się więcej osób: synowa i przyszłe dzieci), albo też Twój charakter jego rodzicom nie odpowiada (oni też widzą, że się nawzajem nie rozumiecie), trudno ocenić czytając jedynie Twój post. To, że oni byli zadowoleni z Waszego wcześniejszego rozstania może tłumaczyć się po prostu tym, że np. chłopak więcej pracował w gospodarstwie w tym czasie nie spędzając czasu z Tobą. Być może Wasza decyzja o rozstaniu jest mimo wzajemnego uczucia i bólu słuszna, bo nie ma szans na wzajemne zgodne życie. Albo faktycznie potrzeba Wam obojgu odpępowienia i uniezależnienia od rób jednak z 60 letniej kobiety staruszki wymagającej opieki, o ile nie jest ciężko chora. Rodzice odpowiedają za małe dzieci. Dorosłe dzieci za rodziców już nie. Jedynie ich wspierają. Faktem jest, że samej ciężko utrzymać dom i zadbać o niego bez męskiej ręki bez względu na wiek i nie ma to sensu, jak nie ma następcy. Czy Twój ojciec chciałby, abyś dla domu=murów poświęciła swoje osobiste szczęście? Być może sama już wiesz, że po prostu na wsi nie będziesz umiała być szczęśliwa....nawet z tym facetem.
Kochamy się ale nie możemy być razem bo mamy rodziny. Buscar. Buscar. Odpowiadamy na Twoje pytania. Esta web utiliza cookies propias para su correcto
O związkach "wspólnomieszkaniowych", uczeniu się wstrzemięźliwości, a poza tym o modlitwie, modlitwie i jeszcze raz modlitwie, z Pawłem, narzeczonym Gabrysi - w drugiej części dwugłosu o narzeczeństwie - rozmawia ks. Piotr. Ks. Piotr: Pawle, podobno niedawno przyjąłeś szkaplerz? Paweł: Tak. Teraz już każde z nas ma szkaplerz. W dużej mierze stało się to dzięki Gabrysi, która także była przy mnie, kiedy Ksiądz dokonywał nałożenia. Czy ma to jakoś związek ze ślubem, do którego się przygotowujesz? Myślę, że każdy uczynek, który prowadzi nas do pogłębiania swojej wiary i zacieśniania relacji z Panem Bogiem będzie miał wpływ na to na jakim fundamencie zaczniemy budować nasze małżeństwo w dniu ślubu. Przyjęcie szkaplerza i wypełnianie obowiązków z tego płynących na pewno prowadzi do stworzenia silnego fundamentu, takiego którego żadna siła nie będzie w stanie zniszczyć. Kiedy i w jaki sposób odkryłeś, że Gabrysia jest kobietą, z która chcesz spędzić resztę życia? Tak naprawdę to nie wiem kiedy to się stało, czy wtedy kiedy napisałem, że gdyby nie wyszła za mąż to byłby koniec świata :), a może już znacznie wcześniej. Głównie znaliśmy się z pielgrzymek na Jasną Górę, podczas których pracujemy w służbach. Są to warunki dość ekstremalne, dzięki temu można poznać dość dobrze drugą osobę, szczególnie w skrajnych sytuacjach. Może dlatego tak wiele małżeństw poznaje się właśnie na pielgrzymkach. Czasem się śmieję, że Pan Bóg przy naszym pierwszym spotkaniu pokazał mi Gabrysię i stwierdził: "Pawle to będzie twoja Żona ale najpierw musisz jeszcze trochę dorosnąć", bo od tego pierwszego spojrzenia musiały minąć aż 3 lata, żebyśmy wreszcie powiedzieli sobie co w tych naszych sercach się dzieje. We wrześniu Wasz ślub. Boisz się? Wręcz przeciwnie, nie mogę się doczekać, kiedy stanę przed ołtarzem i będę mógł wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej. Zdaje sobie sprawę, że ludzie często się boją, że to przecież decyzja na całe życie. Ja się z tego cieszę. Gabrysia usłyszała kiedyś od swojej znajomej: "W dzisiejszych czasach chłopak i dziewczyna muszą mieszkać razem, jeśli się kochają". Wy się kochacie a nie mieszkacie razem. Też słyszysz podobne zdania? Niestety znam pary, które razem mieszkają, czy też mieszkały ze sobą bez ślubu ale nie przypominam sobie, żeby ktoś powiedział mi coś podobnego. Natomiast z doświadczeń różnych osób, które znam, widzę, że zawsze takie związki "wspólnomieszkaniowe" kończą się zawsze po prostu źle. Załóżmy, że jestem "adwokatem diabła". Więc Pawle, w dzisiejszych czasach chłopak i dziewczyna muszą mieszkać razem, jeśli się kochają! Co powiesz? W dzisiejszych czasach chłopak i dziewczyna nie mogą mieszkać razem, jeśli się kochają. Seks przed ślubem pomaga w przygotowaniu do małżeństwa, czy przeszkadza? Oczywiście, że przeszkadza. Dlaczego? Jesteśmy katolikami, seks przedmałżeński jest uważany przez Kościół za grzech ciężki. Tak więc jak grzech ciężki może w ogóle pomóc w czymkolwiek, poza dostaniem biletu do wiecznego potępienia. Ktoś by mógł oczywiście w tym miejscu zapytać, a co jeżeli jestem osobą niewierzącą. Najprostszą odpowiedzią jest to, że w każdym małżeństwie będą takie chwile, kiedy współżycie będzie niemożliwe, czy ze względu na rozłąkę, czy też po porodzie, dlatego bardzo ważne staje się nauczenie wstrzemięźliwości. Kiedy będzie na to lepszy czas jak nie w narzeczeństwie? Kiedyś ktoś powiedział o Twojej Narzeczonej, że "nie wygląda na taką co by chodziła na pielgrzymki", bo nie boi się łączyć głębokiej wiary z eleganckim płaszczem, kapeluszem i obcasami. Czy Ciebie, katolika, takie połączenie mody i wiary nie bulwersuje? Ludzie bardzo często widzą pewne sprawy poprzez istniejące w społeczeństwie stereotypy. Dla wielu na pielgrzymki chodzą panie w podeszłym wieku. Nie wiem dlaczego tacy ludzie nie myślą o tym, że tym kobietom często ciężko w ogóle dojść do Kościoła w niedzielę, a co dopiero do Częstochowy… Z tego powodu, kiedy ktoś kto kompletnie nic z pielgrzymkami wspólnego nie ma widzi elegancką osobę w ogóle nie jest w stanie sobie wyobrazić, że ona nie tylko chodzi na pielgrzymki ale jest osobą głębokiej wiary. Szczerze mówiąc jedyne co mnie w tym wszystkim bulwersuje to istnienie tych bezsensownych stereotypów. Znasz jakiś dobry "przepis" na narzeczeństwo? Chyba idealny przepis na narzeczeństwo nie istnieje. Każdy z nas jest zupełnie inny i wymaga indywidualnego przepisu. Jednak na szczęście niektóre składniki są stałe. Przede wszystkim nie zapominać o tym, że nie jest nas dwoje, bo z nami jest Pan Bóg. A poza tym modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa. PAWEŁ - narzeczony Gabrysi, jest inżynierem, nie tak dawno rozpoczął pracę w firmie farmaceutycznej. Wywiad przeprowadzony w 2010 r.
KSwFW. 337 118 120 46 479 47 138 299 108
kochamy się ale nie możemy być razem bo mamy rodziny